Dobry Boże, dziesięć albo jedenaście! Bojąc się, że głos ją zawiedzie,

  • Mściwoj

Dobry Boże, dziesięć albo jedenaście! Bojąc się, że głos ją zawiedzie,

25 June 2022 by Mściwoj

jedynie skinęła głową. – Wszystko jedno. – Raz jeszcze dotknęła fotografii. – Ale byłam ładna, prawda? – Byłaś piękna – wydusiła z siebie Kate. Nagle nabrała podejrzeń co do charakteru związku Julianny i Powersa. – Wciąż jesteś piękna. – Nie – zaprzeczyła śpiewnie Julianna, jakby recytowała wyuczoną lekcję. – Mama jest piękna, a Julianna tylko ładna. Małe dziewczynki muszą o tym pamiętać. – Głos jej się załamał: – Mała dziewczynka Johna. – Luke! – Kate zawołała nieco głośniej, nie spuszczając wzroku z Julianny. – Luke, zobacz, co się... – Już jestem. – Położył jej dłoń na ramieniu. – Weź Emmę do sypialni. Kate obejrzała się do tyłu. – Dlaczego? Co chcesz zrobić? akademia IOD – Sam nie wiem. Ale na wszelki wypadek ją zabierz. Posłuchała go i ruszyła do fotelika, obchodząc Juliannę wielkim kołem. Nie musiała się bać, bo dziewczyna w ogóle nie zwróciła na nią uwagi. Wstawiła fotelik do sypialni i zamknęła drzwi. Nie wiedziała, co może się zdarzyć, ale wolała nie narażać Emmy na stresy. Kiedy się odwróciła, Julianna przyciskała zdjęcie do piersi. Dłonie Dzień mężczyzny miała pocięte kawałkami szkła. Rozmazała sobie krew na twarzy i spodniach. Nuciła coś do siebie i kołysała się jak dziecko z chorobą sierocą. Kate spojrzała na Luke’a. – Musimy coś zrobić, zanim się jeszcze bardziej pokrwawi. Skinął głową i przykucnął przy Juliannie. – Chodź, kochanie. Bardzo się pokaleczyłaś. – To ja – powiedziała, pokazując mu zdjęcie – i John. – Tak, widzę. – Wziął ją za łokieć. – Możesz je wziąć do hotelu. – Nie rozumiem, jak mógł to zrobić. – Julianna spojrzała na niego oczami pełnymi łez. – Przecież jestem dzieckiem. Małą dziewczynką. – Wiem, kochanie. Ale to się już skończyło. Już wszystko w porządku. Usiłował ją podnieść, ale wyrwała mu się i jeszcze mocniej ścisnęła zdjęcie. Z jej piersi wyrwał się szloch. Płacz dziewczyny przypominał odgłosy, jakie wydaje śmiertelnie przerażone zwierzątko. Luke chwycił ją pod pachy, usiłując podnieść, ale wtedy nagle krzyknęła dziko i zaczęła kopać i machać na oślep rękami. Puścił ją zupełnie zaskoczony. Z okrzykiem wściekłości złapała lampę i rzuciła nią o ścianę. – Jak mógł to zrobić?! – Telefon powędrował za lampą. – Przecież byłam wtedy dzieckiem! I tak bardzo mu ufałam! Zaczęła drzeć fotografię na drobne kawałki. – Kochałam go! Dysząc ciężko podbiegła do półek i zaczęła zrzucać z nich książki. jak przygotować się do RODO Napad wściekłości zakończył się tak gwałtownie, jak się zaczął. Julianna opadła na podłogę i zaczęła cicho płakać. Kate uklękła przy niej i wzięła ją w ramiona. Tuliła dziewczynę jak Emmę, szepcząc jej do ucha słowa pocieszenia. Julianna przytuliła się do niej, wciąż chlipiąc. – Byłam taka mała. Dlaczego to zrobił? Dlaczego? – Nie wiem, kochanie, ale to się już nie powtórzy. – Kate gładziła ją po włosach, czując, że nigdy nikogo nie było jej tak żal. Uniosła nieco głowę i spojrzała na Luke’a. – Nie pozwolimy, żeby cię skrzywdził. Już nigdy!

Posted in: Bez kategorii Tagged: podroze za grosze, prezenterzy dzień dobry tvn, instagram weronika rosati,

Najczęściej czytane:

olował”, a młodsza siostra Hannah „zamartwiała się”. Najmłodszy braciszek, Parker, zmarł w niemowlęctwie, najstarszy - Charles zginął w dziwnym wypadku na polowaniu. Caitlyn przyznała, że do dziś dręczy ją sen, w którym znajduje w lesie rannego brata. Myśliwy, od którego pochodziła strzała, nigdy nie został odnaleziony. Mówiła prawie przez dwie godziny. Żadne z jej wyznań nie było dla Adama nowością, choć udawał, że jest inaczej. Robił notatki, zadawał pytania i potakiwał z uwagą. Zażartował nawet kilka razy, a w nagrodę i otrzymał jej czarujący uśmiech. Jednak cały czas była czujna, patrzyła mu prosto w oczy. Chwilami szybko odwracała wzrok, jakby w nagłym przypływie wstydu. - ...i potem wyszłam za Josha. - Wzruszyła ramionami. - Nikt nie był tym zachwycony. - Nikt z pani rodziny. - Tak. - Dlaczego? Mieli mu coś do zarzucenia? - Josh był już wcześniej żonaty. Nawet adoptował dziecko Maude z poprzedniego małżeństwa. - Rozwód to chyba żaden grzech? - Tak, ale były jeszcze inne powody. Josh uchodził za... uważano, że angażuje się w niepewne interesy. Rodzina myślała, że chodzi mu o moje pieniądze. Hm, mam oszczędności w funduszu powierniczym. - Odchrząknęła. - Ale nie obchodziło mnie, co inni mówią o Joshu. Byłam zakochana. - Przewróciła oczami, potrząsnęła głową i zawahała się, zanim dodała: - Poza tym... byłam w ciąży. - Popatrzyła na swoje dłonie. - Jamie urodziła się siedem miesięcy później i miałaby teraz pięć lat, gdyby... - Przełknęła ślinę. - ...gdyby przeżyła. Ona umarła. - Kiwając głową, dodała matowym głosem: - Była moim jedynym dzieckiem... i całym moim życiem. - Zamrugała nerwowo, próbując odegnać łzy. Tak bardzo starała się zapanować nad swoimi emocjami... Adam szczerze jej współczuł. Bez słowa przesunął się na fotelu w stronę biblioteczki, wziął pudełko chusteczek i podał je Caitlyn. - Przepraszam - wyszeptała. - Proszę nie przepraszać. Strata dziecka to ciężkie przeżycie. - To piekło. - Osuszyła chusteczką kąciki oczu. - Czy ma pan dzieci, doktorze Hunt? - Nie. - Rebeka nigdy nie chciała mieć dzieci. To również przyczyniło się do rozpadu ich małżeństwa. - Więc nawet nie może pan sobie wyobrazić, co wycierpiałam. Ból, rozpacz, poczucie winy. Codziennie rano budzę się, myślę o niej i żałuję, że to nie ja umarłam. Chętnie oddałabym za nią swoje życie. - Oczy miała już zupełnie suche, w zaciśniętej pięści trzymała zmiętą chusteczkę. - Ale los nie dał mi wyboru, a mój mąż... - Wypuściła powietrze i wyraźnie się napięła. - Mój mąż zamierzał oskarżyć mnie o przyczynienie się do śmierci dziecka. Wyobraża pan sobie? Tak jakbym... jakbym zabiła córkę, naszą córkę. - Nie rozumiem. ...

- Ja też! - Poderwała się. - Twierdził, że dopuściłam się zaniedbania... że nie pojechałam do szpitala na czas, że byłam zbyt zaabsorbowana sobą. To niedorzeczne. Miałam wtedy skręcony nadgarstek, ale nie przeszkadzało mi to, mogłam normalnie opiekować się córką. Tylko że... to wyglądało na zwykłą grypę i... gdy dotarłam do szpitala... - Zamilkła. Utkwiła spojrzenie w oknie, jakby zahipnotyzowana przez gołębia siedzącego na dachu 77 sąsiedniego budynku. Słońce ślizgało się po jej ciemnych lokach, podkreślając ich czerwonawy odcień. - Było za późno. Josh mnie obwiniał. Sama się obwiniałam. Powinnam była przywieźć ją wcześniej, ale nie wiedziałam. - Oderwała wzrok od okna. - Umarł przekonany, że celowo naraziłam życie naszego dziecka. Rozmawiałam o tym wszystkim z doktor Wade, o wszystkim... z wyjątkiem tego oskarżenia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Josh przygotowuje pozew. - Opadła na kanapę, spojrzała na zegarek i powiedziała. - Chyba powinnam już iść. - Nie mam jeszcze wielu pacjentów. - Może powinnam tu przysłać resztę swojej rodziny. Pan i jeszcze pięciu innych psychologów miałoby zajęcie do końca życia! Uśmiechnął się niby z niedowierzaniem. Zdjął okulary i przetarł szkła. - Jeśli zadzwoni doktor Wade, proszę ją pozdrowić. - Wrzuciła zmiętą chusteczkę do kosza. - Jeśli tylko zadzwoni - obiecał. Zrobiło mu się głupio, że tak ją oszukuje. Zresztą ostatnio nic innego nie robił, tylko wciąż rozmijał się z prawdą, naciągał, kręcił. Ale trudno, cel uświęca środki. Caitlyn wypełniła czek i podała mu. - Zwrócę pieniądze, jak tylko przyjdzie wypłata z ubezpieczenia - zapewnił, dręczony wyrzutami sumienia. - W porządku. - Jej nieśmiały uśmiech przyprawił go o szybsze bicie serca. - Dziękuję, doktorze Hunt. - Adamie - poprawił. - Po co te formalności. - Zatem dziękuję, Adamie. - Skinęła szybko głową. Stał w drzwiach gabinetu i patrzył, jak zbiega po schodach, nie oglądając się ani razu. Boże, co za intrygująca kobieta. Piękna, bystra i tak udręczona! Spojrzał na czek, na jej podpis. Zaczynała mu ufać. Sumienie przypuściło kolejny ostry atak. Może babcia miała rację. Może nic nie usprawiedliwia kłamstwa. Teraz miał do wyboru: albo od razu podrzeć czek, albo wykorzystać go do zdobycia kolejnych informacji na temat Caitlyn Montgomery, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o Rebece. Nie wahał się nawet przez moment, złożył czek i wsunął do portfela. Atropos siedziała z zamkniętymi oczami przy stole w swoim zaciszu. Potrzebowała spokoju. Odpoczynku. Wściekłość dopadła ją jak dzikie zwierzę, szarpała, drapała pazurami. Atropos musiała się uspokoić. Myślała o lodzie i śniegu. O tej chwili, kiedy jej ciężka praca zostanie wreszcie zakończona. Spokojnej, słodkiej chwili. Powoli, począwszy od palców u nóg, zaczęła rozluźniać wszystkie mięśnie, nogi, ręce i ramiona stały się wiotkie, twarz odprężona, a umysł czysty. Musi być opanowana. Nieludzko opanowana. Nie może pozwolić sobie na błąd. Nie teraz... Nie po tylu latach przygotowań. Odzyskawszy jasność umysłu, wstała i popatrzyła na sporządzone przez siebie drzewo genealogiczne. Jedna z silnych gałęzi należała do Camerona. Syna. I ojca. A teraz również ducha, ale niezbyt świętego. ... [Read more...]

Moja rodzina? Niewiele jej mam. Mój ojciec zwinął manatki, gdy byłem małym dzieckiem. Nie bardzo go pamiętam, nie wiem, gdzie teraz jest. Mama, brat i ja mieszkaliśmy z babcią aż do śmierci mamy. Umarła nagle. Guz mózgu. Miałem wtedy jedenaście lat, mój brat szesnaście. Babcia się nami zajęła. - Gdzie jest twój brat? - Ostatnio był w Brukseli. Służy w marynarce. W wywiadzie. Nie jesteśmy w bliskich stosunkach. - Nie masz siostry? - Nic mi o tym nie wiadomo. Ale przypuszczam, że mój ojciec był w stanie spłodzić cały chór żeński. Zrobiło się jej głupio. Ona przynajmniej miała rodziców. Rodzeństwo. Prawdziwą rodzinę. Może nie idealną, ale jednak rodzinę. - Przy tobie wychodzę na mazgaja. - Ja tak nie uważam. - Naprawdę? To jesteś wyjątkiem - przyznała. - Wszyscy zarzucają mi, że gram ofiarę, że jestem pesymistką, że ciągle się skarżę. - Uśmiechnęła się do niego. - To wpędza w kompleksy. Może dlatego wszyscy uważają, że mam nierówno pod sufitem. Nie myśl, że się nad sobą użalam, bo wcale tak nie jest. Moje rodzeństwo poważnie podejrzewa, że zwariowałam albo zaraz zwariuję. - Uśmiechnęła się smutno. - Kto tak mówi? - Wszyscy. Hannah, Amanda. Troy. Nawet Kelly. - Siostra bliźniaczka nie staje w twojej obronie? - zapytał, patrząc na nią uważnie. - Nie utrzymuje kontaktów z resztą rodziny. Myślałam, że o tym wiesz. - Dlaczego? - Nie mówiłam ci? Mama zerwała z nią stosunki po wypadku na motorówce. Obwiniała ją za to, że przepuściła spadek i że omal przez nią nie zginęłam. Adam zmarszczył czoło i wytarł kropelkę wody na szklance. - Opowiedz mi jeszcze raz o tym wypadku. - Po co? - Bo próbuję ci pomóc - powiedział łagodnie. - O czym tu jeszcze mówić. Wiesz, co się wtedy wydarzyło. - W porządku, a potem? Kiedy znów zobaczyłaś Kelly? - Kiedy wypisano mnie ze szpitala. - Do czego zmierzał? Dlaczego tak na nią patrzył? - Ją też wtedy wypisano, tak? Gitarzysta przestał wreszcie grać i nagle zrobiło się bardzo cicho. Tylko wentylatory pod sufitem jednostajnie szumiały. Nie lubiła rozmawiać o Kelly, nie w taki sposób. Ale Adam czekał. Wpatrywał się w nią badawczo. Odstawiła szklankę i wzięła głęboki wdech. Najwyraźniej przyszedł czas spowiedzi, jak mawiała jej matka. Wszystkie sekrety musiały wreszcie wyjść na jaw. Drżąc lekko, zaczerpnęła powietrza - Tak. - Jak często się z nią spotykasz? - Nie tak często, jak bym chciała. Ona stale wyjeżdża w interesach. - Co robi? - zapytał. - Pracuje w dziale zaopatrzenia jednego z dużych domów towarowych. - Którego? ...

176 - Czy to ma jakieś znaczenie? - Po co te wszystkie pytania? - Kelly nie lubi, gdy mówię o jej życiu osobistym. Ceni swoją prywatność. - Ale mieszka tu w okolicy. - Tak. Kiedy wraca. Ma dom nad rzeką. - Odwiedzasz ją? - Czasami, ale przeważnie zostawiamy sobie wiadomości na sekretarce lub wysyłamy e-maile. - A reszta rodzeństwa? Często się z nią kontaktują? - Nie, mówiłam ci, że stanęli po stronie matki. - Lekkie drżenie powoli narastało, lada chwila przemieni się w potężny dygot. - Oni wszyscy... oni wszyscy zachowują się, jakby nie żyła. Świat się zatrzymał. Wypowiedziane słowa zawisły między nimi w powietrzu. Adam nie odzywał się, patrzył tylko na nią i poczuła, że musi mu wszystko wyjaśnić. - To działa w dwie strony. Kelly też nie chce mieć nic wspólnego z całą rodziną. Uczucia są odwzajemnione. - Caitlyn... W gardle jej zaschło, z trudem przełknęła ślinę. - Przeczytałem dzisiaj nekrolog Kelly. Zamknęła oczy. - Caitlyn, ona nie żyje. - Nie. - Wiedziała, że do tego dojdzie. Pociągnęła łyczek mrożonej herbaty, a potem potrząsnęła głową. - Jej ciało... jej ciała nigdy nie odnaleziono. Oficjalnie. Ale przeżyła wypadek. To był cud... - Udało jej się opanować wewnętrzne drżenie i uciszyć szum w głowie. - Wiem tylko to, co mi powiedziała. - To znaczy? - Jeśli nie dowierzał, nie dał tego po sobie poznać. - Że na zmianę to traciła, to odzyskiwała przytomność, że popłynęła z prądem, że wyłowił ją jakiś przemytnik narkotyków. Uratował jej życie... Wolał pozostać anonimowy, bo rozesłano za nim listy gończe. Kelly zaczęła życie od nowa. A rodzina... kiedy próbowałam powiedzieć im, że Kelly żyje, nawet nie chcieli słuchać. Uważają, że cierpię na jakąś chorobę psychiczną... nie, czekaj - „przypadłość”, tak to określała moja matka. - Rozumiem. - Odchylił się na krześle. Znów popłynęła muzyka, brzmiała jak lekko zmieniona wersja poprzedniego utworu. - Nie wierzysz mi. - Tego nie powiedziałem. - Nie musisz. Nikt mi nie wierzy. Albo nie chcą uwierzyć. Moja rodzina jest chciwa. Jeśli Kelly nie żyje, to znaczy, że jej część łupu albo, powiedzmy, spadku, mogą zagarnąć, rozdrapać między siebie. - Caitlyn... - Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale za każdym razem, gdy ktoś ją rozpozna, Kelly udaje mnie. Ma teraz nową tożsamość, nowe nazwisko. Nazywa się K.C. Griffin. K jak Kelly, C jak Caitlyn i Griffin - to jej drugie imię. - I imię twojego przyjaciela z dzieciństwa? Zrozumiała, dokąd zmierza. - Tak. - Ze wzrokiem utkwionym w wypalone papierosami plamy wyszeptała: - Wiem, ... [Read more...]

Gdzie leży Chorwacja, jak duża jest i ilu liczy mieszkańców?

Rozdział 16

Lorraine Newell mieszkała w starzejącym się trzypiętrowym domu w zaułku w Torrance, na południe od centrum Los Angeles. Morelowa farba obłaziła i pękała w upalnym słońcu, trawnik straszył łysymi plackami, do których nie docierała woda ze spryskiwacza. Nie był to ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

Buty na wesele w kolorze sukienki
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.kasa-chorych.olsztyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste