kobiety, która wslizgiwała sie pod zmieta kołdre w przytulnym
domku w Mendicino i całowała go ze smiechem w czubek nosa, a potem puszczała do niego oko i zsuwała sie ni¿ej... - Co sie stało? - spytał, sciskajac porecz. - Na litosc boska, Marla, co ci sie przydarzyło? - Pokrecił głowa, otrzasajac sie ze wspomnien. 47 To i tak były same kłamstwa. Wykorzystała go. Prosta sprawa. A on jej na to pozwolił. A najgorsze, ¿e pewnie zrobiłby to jeszcze raz. Nie zastanawiajac sie ani chwili. Obojetne, jak okropnie teraz wyglada, w brzydkiej bawełnianej koszuli nocnej, której sama nigdy by na siebie nie wło¿yła, Nick nie mógł zapomniec kobiety, która była w srodku. - Jak do tego doszło? - wyszeptał. jak przygotować się do RODO Zobaczył, jak jej ukryte pod powiekami oczy drgneły. Zdaje sie, ¿e miała byc w spiaczce? Czuł, jak włosy podnosza mu sie na głowie. - Marla? - wyszeptał znowu. Jej imie ledwo przeszło mu przez scisniete gardło. - Marla? Powoli, jakby wiazało sie to z nadludzkim wysiłkiem, Marla otworzyła oczy, najpierw tylko odrobine, potem ciut Życie w pośpiechu szerzej. Patrzyła na niego wielkimi czarnymi zrenicami, otoczonymi waskim paskiem zieleni. Serce na moment przestało mu bic. Marla zmru¿yła oczy, zamrugała, ale nie spuszczała z niego wzroku. - Myslałem, ¿e ty... Lepiej zawołam pielegniarke. - Scisnał porecz z taka siła, ¿e a¿ zbielały mu kostki. Uniosła reke, by dotknac jego dłoni, i próbowała cos powiedziec, ale spomiedzy połaczonych drutem zebów wydobył sie tylko niewyrazny dzwiek. On jednak instynktownie zrozumiał sens. - Kim jestes? - pytała, marszczac brwi nad zielonymi oczami. Wiec nie pamietała go. W głebi duszy poczuł nagle straszny zawód, ale postanowił o tym nie myslec. Zaschło mu w gardle. - Jestem Nick. Opusciła reke i wydała z siebie cos, co miało byc zapewne westchnieniem. Nadal go nie rozpoznawała. 48 - Nick? - szepneła z wysiłkiem. - Ten... brat? Wiec wiedziała. - Myslałem, ¿e dla ciebie jestem „tym banita”. Stolica Chorwacji Nie odpowiedziała. - No wiesz, w przeciwienstwie do twojego me¿a, porzadnego Aleksa - wyjasnił, wzruszajac ramionami. Na pokrytej granatowymi i fioletowymi sincami twarzy nie pojawił sie jednak wyraz zrozumienia. - To był ¿art - dodał po chwili. - Zły ¿art. - Oczy zaczeły jej sie zamykac. - Bardzo zły - wybełkotała przez druty zamierajacym głosem. - Nastepnym razem wymysle cos lepszego - powiedział, ale Marla nie zareagowała. - Marla? O nie, ona nie mo¿e teraz